tyle tu było
Tyle tu było Ciebie tamtego dnia i przez te kilka nocy, tyle było powłok Twoich spojrzeń, pryzmatów, Twoich myśli, Twojego istnienia.
W co przyszło nam uwierzyć, zebrać i zrozumieć, bezwładnie ułożyło sobie miejsce w zatroskanym chaosie moich początków i moich błędów. Przyłapuję się na rozrywających się blaskach wspomnień o bardziej słonecznej teraźniejszości i mniej wstrząsającej przyszłości.
Tyle tu było Ciebie w te rozlazłe popołudnia, w które potrafiliśmy tylko istnieć, kiedy nikt nie patrzył. Tyle tu było mojego marzenia.
Jestem tu tylko do połowy, do połowy tańczę, do połowy mówię, do połowy też się czuję. Zaplątuję się w dezorganizacji wczorajszych planów na potrzebę naszego kojącego bryzą jutra i zachłyśnięcia się całością.
Blednie mi skóra od pięciu dni, zbladły też liście i słońce. Tyle tu Ciebie było o porankach cieplejszych niż ten dzisiejszy. Tyle nauczyło mnie Twoje pokorne sumienie i wzruszone oczy.